Organizm daje mi już popalić. Codziennie odczuwam "symptomy porodu", który nadal nie nadchodzi. Każdy dzień spędzam na rozmyślaniu, kiedy w końcu się coś rozkręci...
I choć wiem, że ta chwila potrwa maksymalnie 11 dni, to nie wyobrażam sobie, że zobaczę swoją dzidzię...
Oj, burza hormonów to najgorsze zło na świecie :)
To oczekiwanie na końcu jest nie do zniesienia - własnie przez te symptomy. U mnie jak zaczął się poród to na początku myślałam że znowu sobie wmawiam i że to pewnie takie sobie o skurcze przepowiadające. Rzyczę udanego początku macierzyństwa i przede wszystkim - spokojnego :D
OdpowiedzUsuńżyczę*
OdpowiedzUsuń